czwartek, 11 stycznia 2018

#23 Upiory, z którymi walczymy – kolejny raz z Jo Nesbo.

„Sztuczka z upiorami polega na tym by długo i dobrze się im przyglądać, żeby zrozumieć, że są właśnie upiorami. Martwymi, bezsilnymi upiorami.”

Pamiętacie te czasy, kiedy książki w stylu „Ćpuna” i „Pamiętnika Narkomanki”, to były te, które znikały z bibliotecznych półek, gdy tylko się na nich pojawiły? Ja pamiętam doskonale! Ileż się musiałam nachodzić żeby w końcu móc się z nimi zapoznać. Ostatecznie nie zrobiły na mnie tak dużego wrażenia, jak myślałam, ale był to okres, w którym każdy szanujący się gimnazjalista był w stanie wypowiedzieć kilka zdań zachwytu o tych lekturach. Dlaczego o tym mówię? A no dlatego, że Jo Nesbo w „Upiorach” postanowił nas przemieść w świat heroiny i jej podobnych.

Fabuła rozpoczyna się od tego, że dowiadujemy się o popełnionej zbrodni. Nie żyje młody, przystojny chłopak. Drugi siedzi w więzieniu – zbrodnia jest wyjaśniona, co dla Harrego, który wreszcie choć trochę uporządkował swoje życie, wydaje się zbyt proste. W związku z tą sytuacją wraca on do Oslo, by zaangażować się w sprawę i dowiedzieć się, kto i dlaczego jest tak naprawdę winny. 

Ale na tym zasranym świecie wszystko, co dobre, jest albo na receptę, albo wyprzedane, albo osiąga taką cenę, że trzeba zapłacić duszą, żeby poczuć smak. Życie to restauracja, na którą cię nie stać. Śmierć to rachunek za jedzenie, którego nie zdążyłeś skosztować. Zamawiasz więc najdroższą rzecz w karcie, bo przecież odchodzisz, prawda? Może zdążysz złapać choć kęs.” 

Ulice Oslo są czystsze niż zazwyczaj. Handlarzy jest mniej, zgonów z przedawkowania również, co nie znaczy, że narkotyki przestały istnieć. Mimo wszystko władze miasta są zadowolone z takiego obrotu spraw, obwieszczając mediom krajowym oraz zagranicznym swój sukces. Policja usiłuje podtrzymać swój wizerunek – skutecznej instytucji, która potrafi poradzić sobie nawet z największymi problemami, jednak Ci, którzy za to odpowiadają niekoniecznie zawsze działają zgodnie z zasadami – tak prawa, jak i tymi moralnymi. 


Ale może właśnie po to robimy zdjęcia. Żeby zdobyć fałszywe dowody i umocnić fałszywe twierdzenie, że byliśmy szczęśliwi. Bo myśl o tym, że w przeszłości ani razu nie byliśmy szczęśliwi jest nieznośna.” 

Cała narracja toczy się z dwóch perspektyw. Pierwsza tyczy się śledztwa, którego podjął się Harry, z drugiej strony mamy wspomnienia zabitego chłopaka i poznajemy jego historię, która pozwala czytelnikowi dowiedzieć się trochę więcej o zbrodni, jak i o całym wątku kryminalnym. Dzięki tym fragmentom możemy sami usiłować rozwiązać zagadkę, z którą mierzy się śledczy. Snuć rozmaite przypuszczenia i starać się łączyć poszczególne wątki. Nie pierwszy raz Nesbo wykorzystuje ten sposób, ale wydaje mi się, że w tej pozycji najbardziej przypadł mi on do gustu. Wspomnienia były bardzo realistyczne, dawkowane w odpowiednim tempie, tak by nie nudziły, a jednocześnie zaostrzały apetyt. 

Sprawa kryminalna rozwija się raczej spokojnie, choć powieść zdecydowanie jest brutalna i to w ten „brudny” sposób. Zdecydowanie nie dla osób o słabych nerwach, gdyż opisy zbrodni są krwawe i surowe. Jednak w tym przypadku bardzo interesująca jest linia fabularna powieści. Zarówno wątki koncentrujące się wokół życia Harrego, jak i te odnoszące się do innych bohaterów są przedstawiane w dość szeroki sposób. Nacisk kładziony jest tu także na psychologiczne aspekty, tak uzależnienia, jak i szerzej – charakterystyki poszczególnych postaci. To jest to, za co kocham skandynawskie kryminały.


„Byli dwiema niewiadomymi w równaniu bez rozwiązania. Dwoma ciałami niebieskimi na kursie nieuniknionej kolizji. Grą w Tetris, którą tylko jeden mógł wygrać.”

Tę część czytało mi się bardzo szybko, choć początkowo miałam mieszane uczucia. Na pierwszych stronach bowiem poznajemy wiele postaci i łatwo odnieść wrażenie, że trudno nam je będzie rozpoznać. Całe szczęście wraz z kolejnymi stronami okazuje się, że nie jest ich aż tak wiele, bądź też szybko znikają z pola widzenia. Śledztwo zatacza dość szerokie kręgi, a wiele zaangażowanych osób zaczynamy rozpoznawać. Można z czasem zacząć się domyślać – kto i za co odpowiada, jednak ostateczne rozwiązania – zaskakują. 

Jeśli ciekawi Was ile można zrobić dla kolejnej działki, jaki zysk uzyskują Ci, którzy jednak nie biorą, a także dlaczego Harremu tak bardzo zależało na tym, by zająć się tą konkretną sprawą – musicie przeczytać książkę! Nie mogę zdradzić Wam więcej, bo to by zepsuło całą zabawę. Pozycję polecam miłośnikom kryminałów, Ci którzy kochają Nesbo – na pewno już ją czytali. Myślę też, że czytelnicy, którzy upodobali sobie wątki uzależnień, również znajdą w tej pozycji coś dla siebie. Ja książkę oceniam na 7/10.A Wy? Też mieliście taki etap, kiedy książki o narkotykach stały wysoko w hierarchii tych najbardziej pożądanych? Lubicie takie klimaty?



czwartek, 4 stycznia 2018

#22 Pancerne Serce, czyli kolejna randka z Jo Nesbo

„Był więźniem własnego wzorca zachowań, w którym każde działanie w rzeczywistości było czynnością przymusową. Pod tym względem nie był ani o włos lepszy, ani gorszy od tych, których ścigał.”

Powróciłam do Jo Nesbo i to z wielkim hukiem. Autor znów, już na samym początku, serwuje nam wielki wybuch, tak byśmy potem uczestniczyli w poszukiwaniu sprawcy. A robi to jak zwykle bardzo autentycznie. Ci, którym dane było obejrzeć Pierwszy Śnieg, z końcówki filmu dowiedzieli się tego, co dzieje się na początku kolejnej powieści. 

Otóż Harry, standardowo już, ucieka od swoich problemów. Tym razem nie ucieka w alkohol, ale zwiewa do Bangkoku, gdzie zaczyna wieść swoje życie na krawędzi. Niestety, w Oslo nie dzieje się dobrze i Wydziałowi Zabójstw przydałby się specjalista od seryjnych morderców, stąd też poznajemy Kaję, która ma przekonać śledczego do powrotu. Oczywiście, Harry nie jest pozytywnie nastawiony do tego pomysłu, jednak karta przetargowa, jaką posługuje się wysłanniczka jest raczej asem kier, niż dziewiątką wino, tym samym nasz bohater wraca do Norwegii. 

Początkowo mamy do czynienia z dwoma, podobnymi do siebie, zabójstwami. Giną dwie młode kobiety, a sposób, w jaki umierają wydaje się być wyjątkowo brutalny. Mają one w ustach po 24 rany. Wkrótce dochodzi do kolejnego morderstwa, które, choć nie przebiega w analogiczny sposób, zostaje powiązane z wcześniejszymi sprawami. Marit Olsen traci głowę, a Harry swoją musi trzymać na karku, po to by poradzić sobie, zarówno z życiem prywatnym, jak i kolejnym seryjnym mordercą. W tle rozgrywa się też wojna o dominację dwóch dużych instytucji. Otóż Ministerstwu Sprawiedliwości zależy, by podział obowiązków między Wydziałem Zabójstw a KRIPOS był jasny i klarowny, przez co Harry traci swoją całkowitą swobodę działania. Między wierszami przypomina nam się wątki pojawiające się w Pierwszym Śniegu, więc ponownie – czytanie serii po kolei ma tutaj duże znaczenie, inaczej możecie dowiedzieć się zbyt wiele. 


„Trafił w sedno. Oczywiście. Aż tacy jesteśmy banalni. Wierzymy, bo chcemy wierzyć. W bogów, bo taka wiara zagłusza strach przed śmiercią. W miłość, bo upiększa wyobrażenie życia. W to, co mówią żonaci mężczyźni, ponieważ to właśnie mówią.” 

Jak pewnie wiecie – uwielbiam wątki seryjnych morderców w kryminałach. Zawsze wydają mi się bardziej zagmatwane, motywy kierujące mordercą – intrygujące, a całość ociera się zwykle o psychologiczne aspekty w większym stopniu, niż ma to miejsce w przypadku pojedynczych zbrodni. Tym samym Nesbo znowu trafił w punkt. I to jak trafił! Od książki dosłownie nie mogłam się oderwać, przez co mój sen ucierpiał dość istotnie. Poza zaskoczeniami dotyczącymi samego wątku kryminalnego, czeka na nas tutaj trochę niespodziewanych wątków obyczajowych. Nesbo jak zwykle przybliża nam życie swoich bohaterów, a jednocześnie prowadzi akcję w odpowiednio szybkim tempie. 

„Zgadzam się z tymi, że zdolność wybaczania świadczy o jakości człowieka. Zaliczam się do najgorszego sortu.” 

Jeśli chodzi o to, czego mi trochę brakowało, to z pewnością będą to wątki polityczno-społeczne. O ile pozostałe pozycje autora kładą na nie duży nacisk, tu pojawiają się one w bardzo szczątkowej formie i niezwykle rzadko. Mimo wszystko całość czyta się świetnie. Moim zdaniem Nesbo w szczegółach dopracował zarówno zbrodnie, jak i motywy, które za nimi stały. Całość jest dość zawoalowana, na tyle, że choć w pewnych momentach możemy myśleć, że już wszystko wiemy, ktoś potrafi jednym dmuchnięciem rozwiać całą misterną budowlę z kart, jaką udało nam się wnieść.



Nesbo wprowadza tutaj też pewien motyw, który choć doskonale znany jest z wielu książek, to w tej serii pojawił się chyba pierwszy raz. Nowa postać w Wydziale Zabójstw – Kaja, jest trochę zaślepioną miłością kobietą. Dotychczas w tej serii spotykaliśmy raczej kobiety racjonalne, kierujące się różnymi wartościami, niezależne i samodzielne, więc w tym wypadku fajnie dowiedzieć się, że Nesbo jest w stanie w ciekawy sposób pokazać też pewien rodzaj toksycznych zauroczeń, które ograniczają racjonalność i samoświadomość bohaterek. 

Książkę oceniam na mocne 8/10. Nie przybliżę Wam więcej, bo wiecie, jak to z kryminałami bywa. Lepiej wiedzieć za mało, niż przypadkiem przeczytać o jedną recenzję za dużo i potem pluć sobie w brodę.Upiory już na mnie czekają i krzyczą z półki - teraz nasza kolej! 

A Wy? Jak zaczęliście nowy rok? Przeczytaliście coś, co Was wbiło w fotel? Ja za dobrą monetę biorę fakt, że Pancerne Serce przeczytałam w Nowy Rok, więc jeśli sprawdzi się powiedzenie, to wszystkie książki przeczytane w tym roku powinny mnie zachwycić :D 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia