„Wódz Pocahontas jest małą kobietką, która patrzy śmierci prosto w oczy i zdaje się mówić >>Dwanaście lat studiowałam, suko!<<”
Przyznam szczerze, że dzisiaj będzie mniej spójnie, a
bardziej prywatnie. Mniej recenzyjnie, a bardziej blogowo. Nie szablonowo, a
abstrakcyjnie. Bo dzisiaj na salony wkracza książka młodego lekarza, stażysty –
Baptiste Beaulieu, który stworzył coś, co rano sprawiło, że się śmiałam, leżąc
w łóżku. Po południu, że próbowałam opanować się w autobusie, a wieczorem -
wizyta w Nocnej Pomocy Lekarskiej, pewnego nieco zniszczonego przez los i wiek
szpitala, wydała się bardziej przyjazna, nawet jeśli ludzie, no cóż, byli tacy
jak to zwykle bywa w poczekalniach.
„Nie lubię słowa śmierć. Nie umieramy:
dosiadamy tęczowego ogiera, który zabiera nas na rodeo po chmurach, przy
dźwiękach Lucy in the sky with Diamonds.”
Kochani moi, więc zapowiadam Wam już na początku, że dzisiaj
odrywamy się od szarej rzeczywistości i zapominamy o tym, jak często czuliśmy
się poszkodowani. Dzisiaj myślimy w tych kolorowych barwach. Proszę Was, byście
czytając tego posta spróbowali sobie przypomnieć, jak często lekarze Wam
pomogli, jak któryś poprawił Wam humor, dlaczego kochaliście swojego ulubionego
pediatrę i czemu oni byli tacy fajni, gdy sugerowali, by anginę leczyć lodami!
„Rafael jest zły na
cały świat, a cały świat ma to gdzieś.”
No więc o czym tak naprawdę może być książka młodego
lekarza? Jest o pacjentach, o chorobie, o życiu. Jest siedmiodniową historią
ciężkiej choroby, z bardzo humorystycznym zacięciem na pierwszym planie.
Gdzieniegdzie autor sprawia, że nie możemy przestać się śmiać, choć wizyty w
szpitalu do przyjemnych nie należą, by chwilę potem sprowadzić nas na ziemię
obrazem przemijania i bólu. Tak, sądzę, że mimo swej irracjonalności i
nieprzystawalności do rzeczywistości, wolę wyobrażać sobie pobyty w szpitalu
tak, jak pokazuje mi to Baptiste, niż sugerując się kasowym filmem Botoks.
„Śmierć przeprowadza czystki personalne.”
„Śmierć przeprowadza czystki personalne.”
Szpital ma pięć pięter. Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po
książkę, to autor z przyjemnością wytłumaczy Wam, jaką ideologię stworzył do
tego układu. Główny bohater jest częstym gościem najtrudniejszego z nich, bo
tego, które jest najbliżej nieba. Spędza nieliczne wolne chwile z kobietą,
którą pragnie zatrzymać na ziemi. Choć na chwilę, dwie. Aby to zrobić – snuje historie,
opowiada anegdotki, kreuje życie na oddziale, z którego ono ucieka.
„Mieć wrażenie, że jest się leczonym przez prawdziwego lekarza, to już
pięćdziesiąt procent wyzdrowienia. Efekt placebo lekarza. A że jestem spryciarz
i jeszcze nie do końca opanowałem technikę, więc placebuję swoich pacjentów
wizerunkiem „młody-przyszły-stary-profesor” medycyny.”
W książce pojawiają się historie, które trudno nam sobie
wyobrazić. Raz tragiczne, raz śmieszne, czasem wzruszające. Kiedy tylko coś nas
za bardzo poruszy, autor skutecznie przechodzi do standardowej konwencji -
terapii śmiechem, a może raczej, jak sam definiuje cel powstania książki –
uczłowieczania zarówno lekarza, jak i pacjenta. Bo będąc po którejkolwiek ze
stron, dla tej drugiej występujemy w jakiejś roli. Baptiste próbuje pokazać
nam, że wszyscy jesteśmy ludźmi.
„Przegraliśmy wojnę –
pisze na koniec – ale czuję się mniej nieszczęśliwa, dzięki temu, że stoczyłam
ją i przegrałam u pana boku.”
Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że autor albo był na haju
związanym z powołaniem do pracy z ludźmi, albo faktycznie skorzystał z wiedzy,
które leki dają najprzyjemniejsze efekty, gdy nie stosuje się ich zgodnie z
ulotką, kiedy momentami odpływał do świata różowych jednorożców i lekarzy,
którzy by pacjenta nie bolało, zaczynają śpiewać i tańczyć, a przynajmniej
stepować. Whoa, serio. Myślę, że jesteśmy na podobnym poziomie abstrakcji, w
obu tych przypadkach (ale jeśli spotkaliście się z taką sytuacją, to ja
koniecznie chcę poznać tę historię! :D).
„Jego głowa jest wypełniona
dymkami z komiksów. On nie je, on robi >mniam,mniam<, nie zakłada
endoprotezy kolana, tylko robi >stuku, puku<. On nie śpi, on robi
>zzzzzz<.”
Wiele wątków wyda się nam naprawdę niemożliwych, ale mimo
tych niemożliwości, książka nie traci na wartości. Nie jest to reportaż, nie są
to realne obrazy ze szpitalnych sal i korytarzy. To koncept, który autor
stworzył, by wciągnąć czytelnika tak, by ten nie mógł się oderwać. Ale ja
naprawdę jestem skłonna sobie wyobrazić siebie, leżącą na szpitalnym łóżku i
zaczytującą się w tej pozycji, by trochę osłodzić sobie swoje położenie i
myślę, że wyszłoby mi to na zdrowie!
Poza Baptiste poznajemy innych stażystów, którzy
przedstawieni są jak jedna, wielka rodzina. Zamieszkują Dom Lekarza. Wspierają się, kiedy tylko mogą. Zmieniają,
pomagają, podtrzymują. Są dla siebie tratwami, które w razie wypadku pomogą
dopłynąć do bezpiecznego brzegu. W tle migocze nam starsze pokolenie lekarzy,
trochę bardziej zmęczonych, racjonalnych, mniej emocjonalnie podchodzących do
każdego przypadku, który pojawi się w szpitalnym holu.
„Zły dzień. Życie jest
niezwykłe, jeśli patrzycie na nie pod niezwykłym kątem. W przeciwnym razie to
tylko słoik gówna.”
Świetnym zabiegiem jest fakt, że autor postanowił pobawić
się imionami. Naprawdę! Poznajemy państwa Freudów, pana Nietzschego. Ktoś inny
będzie nazwany Mazda, a znana pani doktor przyjmie przydomek - Wódz Pocahontas.
To niesamowicie ubarwia powieść. Tak naprawdę bardzo lekko i powierzchownie
przechodzimy przez temat wielu chorób, problemów z jakimi mierzą się i
pacjenci, i lekarze. Nie, z tej książki nie dowiemy się, jak naprawdę wygląda
życie osoby chorej na raka, czy jak bardzo demencja niszczy ludziom życie. Nie
poznamy końca, kresu, w jego realistycznej formie, więc jeśli ktoś tego
oczekuje, to ta pozycja z pewnością tego nie odda. To brzmi trochę jak krótka
laurka dla twarzy, które udało mu się zapamiętać, przegląd zebranych historii.
Ale laurka napisana ciekawym językiem, która sprawia, że świat wygląda, może
wciąż jak „słoik gówna”, ale chociaż
ładnie opakowany.
„Kot nie pamięta, ale
walkiria Thrud go rozpoznała, spotkali się trzy tygodnie wcześniej. Dokładnie w
dniu, w którym zmieniła zdanie na temat lekarzy i odkryła delikatność chirurgów
ortopedów (a zapewniam was, że słowo delikatny i ortopeda niezwykle rzadko idą
z sobą w parze!)”
No i proszę. Autor mówi, że delikatny ortopeda to oksymoron.
A ja Wam przysięgam, że moi ortopedzi byli świetni w tym, co robili!
Sympatyczni, delikatni, łagodni. Pojawiał się zwykle tylko jeden problem –
każdy z nich uważał, że tylko on wie co robi, a ten drugi jest po prostu
partaczem. W związku z tym, gdy jeden włożył mi nogę w gips, a drugi gips
zdejmował, to dowiedziałam się, jak tragicznie to było wykonane! Analogiczna,
lecz odwrotna sytuacja wydarzyła się, kiedy „uszynowili” moją rękę. „Kto Pani
to zrobił?” – pytali! A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że zarówno noga,
jak i ręka, są w pełni zdatne do użytku. Moi koledzy, którzy łamali się
zdecydowanie częściej niż ja, potwierdzą moje słowa.
„Jeśli zegar jest punktualny, to ja jestem
spóźniony.”
We mnie ta książka obudziła wiele pozytywnych emocji i
postanowiłam się z Wami nimi podzielić. Oczywiście, wiele razy spotkałam się z
niezrozumieniem i niechęcią, ale ileż to razy wychodziłam z gabinetu z
uśmiechem na twarzy. Czasem z prostej przyczyny – ktoś wreszcie wpadł na
pomysł, jak mi pomóc. Jako dziecko dlatego, że lekarz zamiast „aaaaa”, chciał
bym mówiła „eeeee”, a dla małej wersji mnie to było bardzo zabawne. Wtedy,
kiedy gorączka i angina przed maturą postanowiły utrudnić mi życie, a lekarz
uparcie twierdził, że muszą mnie przecież wpuścić z lodami na salę
egzaminacyjną. Dlatego, że ktoś mnie nie oceniał. A najmocniej w moją pamięć
wryło się takie, absurdalnie mało ważne zdarzenie, kiedy to otrzymałam
karteczkę z widniejącym na niej zdaniem „Cass jest zdrowa”, którą swobodnie
mogłam operować, kiedy świat miał do mnie pretensje. Wraz z komentarzem, że
jeśli ktoś będzie miał wątpliwości, to mam go kierować do mojego lekarza. I
wiecie co, miło jest pomyśleć o tych dobrych momentach, zamiast wciąż
denerwować się na te złe. Dzisiaj też kazali mi mówić „eeeee”. I choć dziś już
wiem, że to nie jest żart, to wciąż mnie to śmieszy :D.
„To jest właśnie
prawdziwe życie, to nie telewizja, nie ma aniołków na skraju ośnieżonego dachu,
a cuda się nie zdarzają.”
Na koniec smutna konstatacja naszego życia. Nie ma aniołków,
nie ma cudów, nie ma czarodziejskich różdżek i kamienia filozoficznego. Ale
jesteśmy my. Dzisiaj, tutaj, teraz. Przechodząc przez kolejne strony tej
książki warto pomyśleć o czymś dobrym. Zdać sobie sprawę, że życie jest teraz i
tu, a nie za miesiąc, rok, dwanaście. Często o tym zapominamy. Ba! Ja w ogóle o
tym nie pamiętam. Ale książka wpadła do mnie w odpowiednim czasie i spróbowała mi
przypomnieć.
„Dwie minuty później,
w windzie, która zjeżdża do laboratorium dzierżę w dłoni strzykawkę, niczym
Wolność wiodąca lud na barykady swój sztandar.”
Jeśli ktoś dotarł do tego momentu i nie zasnął, bądź też nie
przewinął strony w przypływie narastającej potrzeby ziewnięcia – chylę czoła!
Książka nie spodoba się każdemu – tak myślę. Często jest bardzo realistyczna w
opisach, które nie wszystkim przypadną do gustu. Może też wywołać pewien rodzaj
niechęci w ludziach, którzy mają bliską styczność, czy to z medycyną jako taką,
czy też z chorobą. Trywializacja tych zjawisk może wydać się dla niektórych
bolesna, śmiech z pewnych rzeczy – niekulturalny, nieelegancki, nie na miejscu.
Biorę poprawkę na to, że personel medyczny też musi oswoić się z tym, co
nieuniknione. Niekiedy tym, co pozostaje, by zachować zdrowe zmysły, jest
śmiech. Przyznaję jej ocenę 8/10. Jestem przeszczęśliwa, że udało mi się wpaść
na tę pozycję, bo to było to, czego akurat potrzebowałam – fajna, lekka
lektura.
Znacie jakieś powieści w podobnym klimacie? Jeśli macie
ochotę, podzielcie się ze mną w komentarzu jakąś miłą anegdotką, sytuacją,
którą przeżyliście w ramach swojej styczności z lekarzami : ) A może macie
jakiegoś swojego ulubionego, którego nie oddalibyście za żadne skarby świata?
Myślę, ze ta pozycja to dobry powód do tego, by o tym powiedzieć :D
Widziałam tą książkę już wcześniej ale bez bicia przyznam, że nieciekawa okładka sprawiła że nie zatrzymałam się przy niej na dłużej - a szkoda! Mnie różnego rodzaju dosadne opisy nie są straszne a przy okazji zawsze doceniam jeśli książka jest na prawdę zabawna, bo humor w literaturze mocno kuleje. Wydaje mi się, że mam ta książkę w formie ebooka, wrzucę na czytnik i zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com
O matko, jaka długa i ciekawa recenzja. Na dodatek posiada świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, jeśli chodzi o książkę.
Książkę wreszcie muszę przeczytać bo już długo gości w mojej biblioteczce. Świetna recenzja.:)
OdpowiedzUsuńChętnie oderwałabym się od otaczającej rzeczywistości, zatapiając się w tych historiach.
OdpowiedzUsuńCzytałam Pacjetkę, cudowna lektura. Ta druga, jeszcze przede mną. Świetnie napisana recenzja
OdpowiedzUsuńCzcionka na okładce jest tak prześliczna, że chyba to jeszcze bardziej przekonuje mnie do lektury, mimo że fabuła chyba nie do końca w moim guście. Ale zanotowałam tytuł na przyszłość!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, świetna recenzja, która zachęciła mnie do przeczytania tych książek. Zapisałam sobie do listy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Podrugiejstronieokładki
Zacznę od tego, że po recenzji czuję się zachęcona do przeczytania tej książki. Myślę, że książka przypadnie mi do gustu. I dodam jeszcze, że zdjęcia są naprawdę piękne!
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-wszystko.blogspot.com
Czytałem i powiem, że naprawdę dobra książka :) Recenzja bardzo fajnie napisane. I bardzo, ale to bardzo podobaja mi się zdjęcia. A wracając do książki to polecam wszystkim :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://bartoszczyta.blogspot.com
Recenzja długa i wyczerpująca - nie da się ukryć :) Jeśli chodzi o same książki, ja w życiu byłam dwa razy w szpitalu - jako dziecko i w tym roku, nie wiem do końca, czy odnalazłabym się czytając tę pozycję - chociaż seriale medyczne uwielbiam, „Chirurgów” oglądam już któryś rok z kolei i nigdy nie mam ich dosyć. Jednak mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z Twoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, she__vvolf 🍂🐺
Wow, nie słyszałam o podobnych dziełach, ale kupiłaś mnie razem z autorem. Tymi nazwiskami, humorem i całym szpitalem. Czytam jak najszybciej... jak znajdę :D
OdpowiedzUsuńja kupiłam w Taniej Książce, chyba z promocji albo outletu, nie pamiętam, ale wydałam na nią kosmiczną kwotę dziewięciu złotych :D
Usuńnie mogę się doczekać aż przeczytasz i napiszesz, jak Tobie się podobała.
Pozdrawiam serdecznie :*
Przyznam szczerze, że spacerując między półkami w księgarni raczej nie zwróciłabym na nią uwagi. Jednak połączenie humoru z dosyć ciężką jak dla mnie tematyką wydaje się być strzałem w dziesiątkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Kiedyś chciałam przeczytać tę książkę, ale o niej zapomniałam :O
OdpowiedzUsuńDziękuję, ze mi przypomniałaś. :)
Pozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
Być może zaliczę się właśnie do tej grupy czytelników, którym książka mogłaby się nie spodobać, ale kusi mnie, by mimo wszystko się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńZrobiłaś przepiękne zdjęcia :)
Uczłowieczenie służby zdrowia, terapia śmiechem- z tego względu ta pozycja mnie zachęca :)
OdpowiedzUsuńOkej, ten wpis mnie zachęcił do przeczytania czegoś, co nie jest banalnym romansem. Ten humor wydaje się być tak bardzo dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam teorię, że lekarz przyjmował kroplówki przed zabraniem się do pisania. Te płyny zawsze działają na mnie rozweselająco.
Cudowna recenzja i piękne zdjęcia :-)
http://szopit.blogspot.com
Jeszcze o niej nie słyszałam. Myślę, że warto przeczytać, ponieważ to coś innego na rynku literackim :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam w ogóle o tej książce. Pracując w służbie zdrowia trudno nie zwariować. Ale nie można brać zbyt dużo na siebie bo zwyczajnie bedziemy zniechęceni. Sama nie lubie lekarzy z POZ, jeden wpisując antybiotyk wpisał lek ze składową substancją na którą jestem uczulona. Gdy po duszeniu sie wróciłam do szanownego nawet nie usłyszałam przepraszam. A chciał zabić...
OdpowiedzUsuńPo książkę być może sięgnę w wolnym czasie:)
Pozdrawiam serdecznie:-)
Paulina
Oj, kochana! Ogromnie Ci współczuję takiego doświadczenia. Sama też niejednokrotnie stykałam się z lekarzami, którzy niekoniecznie interesowali się pacjentem. Ale akurat mój lekarz rodzinny na szczęście jest naprawdę w porządku, szkoda, że aktualnie przebywa 300 kilometrów ode mnie, bo chyba by się przydał. A tak to było różnie, niestety. Książka na szczęście przypomina nam głównie o dobrych doświadczeniach :)
UsuńDziękuję za ten komentarz i trzymam kciuki, abyś więcej nie spotykała się z takimi sytuacjami :*
Muszę przyznać, że napisałaś wyczerpującą recenzję :) Przeczytałam całą, ale stwierdzam, że to nie moje klimaty niestety :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hmm ciekawa książka i wspaniałą recenzja :D z racji że jestem bardzo często u różnych lekarzy, spotkałam się głównie ze złym traktowaniem pacjenta. Szczególnie gdy lekarze przez pierwszy rok mojej choroby próbowali mi wmówić że nic mi nie jest, a jak później okazało się że mam nauroborelioze i zainfekowany cały organizm, szczególnie mozg, kręgosłup i kolana to nagle nikt nie chciał mi pomóc bo twierdzili że się boją podjąć tak ciężkiego leczenia i żebym szukała innych specjalistow. Tak że z chęcią przeczytałam książkę w której są dobre doświadczenia a nie tylko te źle 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cieplutko :)
Mało można znaleźć książek o lekarzach (jeszcze na taką nie trafiłam), jednak recenzja wydaje się ciekawa... Sama nie miłych wspomnień ze spotkań w przychodni, ale co innego prawdziwe życie, a co innego np. dr House ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam na recenzje Jeżyków (brak tam lekarzy, ale dużo fantastyki i relacja z Katowickich Targów Książek) na http://zaczytanejeze.blogspot.com/
Pozdrawiam
Kot
To naprawdę bardzo piękna recenzja. Jestem pod wielkim wrażeniem! Całość bardzo mnie oczarowała i ja akurat doskonale rozumiem potrzebę rozładowania tego napięcia, praca z chorobami, cierpieniem, śmiercią łatwa zdecydowanie nie jest, a szczególnie obciąża właśnie psychikę. Mam nadzieję, że gdzieś natrafię na tę książkę (dotychczas jakoś jej nie zauważyłam nigdzie) i będę mogła ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki, że śmiejesz się do stron powieści, a ludzie w autobusie głupio ma Coebie patrzą. Dużo chodziłam po lekarzach i czasem absurdy jakie się u nich wyprawiają doprowadzają do śmiechu i białej gorączki.
OdpowiedzUsuńKsiążka z lekarzami w roli głównej, która nie jest thrillerem medycznym? To takie coś istnieje?;)
OdpowiedzUsuńAle na poważnie, zgadzam się, że warto sięgnąć po lekturę, w której zawód lekarski nie jest przedstawiony negatywnie, a przynajmniej bardzo smutno i ponuro. Ja na swojej drodze spotkałam zarówno przemiłych lekarzy, jak i trochę mniej sympatycznych, ale staram się zawsze podchodzić do nich ze zrozumieniem, w końcu pomagają mi (a przynajmniej starają się pomóc) wrócić do zdrowia, albo odkryć, co jest nie tak.
Bardzo ciepła i ciekawa recenzja, aż chce się pójść do przychodni tylko po to, żeby zasiąść na krześle i rozpocząć przygodę z tańczącymi jednorożcami:)
Pozdrawiam cieplutko!
Bardzo ciekawa i fajnie napisana recenzja :) Miło będzie sięgnąć po tę książkę:) A co do lekarzy to połowę spotkanych w życiu wspominam dobrze, a drugą połowę wolę nie wspominać;)
OdpowiedzUsuńCiekawa, wnikliwa recenzja. Może kiedyś jak znajdę wolny czas na starość... ;D
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo przyciąga i w ogóle jakoś tak chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, a ta okładka normalnie boska zakochałam się w szacie graficznej i to najbardziej mnie przekonuję do przeczytania tej pozycji.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :*
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale bardzo mnie zaciekawiłaś i mimo, że moje przygody z lekarzami nigdy nie należały do przyjemnych to w sumie z chęcią tę pozycję bym przeczytała. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie,
oliviaczyta.blogspot.com
Książka zdecydowanie nie w moim klimacie. :)
OdpowiedzUsuńAle to musi byc fajne! Czytalabym!
OdpowiedzUsuńObserwuje :))
http://teczowabiblioteczka.blogspot.com
O chorobach, pacjentach i umieraniu na razie czytać nie chcę :) zbyt przygnębiająco mi w życiu :)
OdpowiedzUsuńInteresujące czytanie się szykuje, jednak na razie świadomie oddalam się od takich klimatów. Tytuł będę miała na uwadze, bo dość wysoką notę otrzymał w Twojej opinii. :)
OdpowiedzUsuńNie powiem, recenzja była długa. Nie żałuje jednak jej przeczytania. Miałam wątpliwości co do tego czy sięgać po tę książkę czy nie. Teraz jednak zdecydowanie MUSZĘ ją przeczytać ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
adventureinthelibrary.blogspot.com