Hej!
Wracam dziś do Was po bardzo intensywnym tygodniu. Niewiele w nim miałam czasu na czytanie i z przyczyn niezależnych ode mnie, moje plany na cały tydzień z książkami legły w gruzach, tak samo jak plan na 7readup. Za to mam dziś dla Was recenzję książki: Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna :)
„Tak naprawdę nikt przecież
nie może mnie zaatakować, prawda? To znaczy Olimp jest chyba odpowiedzialną
instytucją?”
Po krótkiej wędrówce przez bookstagram i booktube,
przekonałam się, że istnieje ktoś taki jak Percy i postanowiłam się z nim
zapoznać.
Percy Jackson to 12-letni chłopiec, który w świecie ludzi
postrzegany jest jako, no cóż, niezbyt bystry i niekoniecznie grzeczny
chłopiec. Nie jest to rzadko spotykane zjawisko, bo przecież w każdej klasie
znajdzie się jakiś rozrabiaka. Percy jednak nie jest takim zwykłym chłopcem, o
czym przekonujemy się dość szybko. W pierwszej części serii Bogowie Olimpijscy
okazuje się, że może on uratować świat przed wojną, musi tylko zwrócić Bogom
to, co się zgubiło. Wraz z dwójką przyjaciół Percy opuszcza więc Obóz Herosów,
a my wraz z nimi wyruszamy, by z zaciekawieniem obserwować ich przygody.
„Rzeka Styks (…) od
tysięcy lat wy, ludzie, wrzucacie do niej wszystko, kiedy się przeprawiacie:
nadzieje, marzenia i pragnienia, które się nigdy nie spełniły. A nikt nie zajął
się poważnie wywózką śmieci, takie jest moje zdanie.”
A teraz przechodząc do sedna. Polubiłam tę książkę, choć do
miłości mi jeszcze daleko. W dużej mierze może być to podyktowane przez fakt,
że jestem na niego za stara, ale możliwe też, że po kolejnych tomach przywiążę
się, podobnie jak inni. Jeśli chodzi o styl pisania, to owszem, czuć, że to
książka dla młodszego odbiorcy, chociaż narracja Percy’ego jest fantastyczna!
Tego nie można Riordanowi odmówić, stworzył on przezabawny klimat, a przy
okazji nie spłaszczył bohaterów (no, może trochę Bogów, ale oni są
fajni, w tym swoim spłaszczeniu ;)). Główne postaci, za które uważać będę naszą
dzielną trójkę dzieciaków – Annabeth,
Groovera i Percy’ego, mają swoje charakterki. Wbrew temu, co mignęło mi gdzieś
przed rozpoczęciem książki, Annabeth wcale mnie nie denerwowała (być może
zmieni się to przy kolejnych częściach). Wydawała mi się silną dziewczyną,
która wie czego chce i nie boi się o tym mówić, dąży do celu jaki sobie
postawiła i nigdy się nie poddaje. Owszem, jest trochę zarozumiała, a jej
komentarze mogłyby zirytować, gdyby była naszą koleżanką, ale w książce
zdecydowanie jej do twarzy ze swoimi cechami. Groover jest typową ciapą, przez
co jest jedną z zabawniejszych postaci, nie zapomina on jednak o wartościach
takich jak oddanie czy przyjaźń, co czyni go tą wersją ciapy, do której łatwo
zapałać sympatią. I jest Percy – ze swoim ironicznymi komentarzami, wybuchami
gniewu, złośliwością i podpadaniem wszystkim, którzy mają siłę, władzę,
autorytet.
„Zabawne, do jakiego
stopnia ludzie potrafią sobie coś ubzdurać i następnie naginać wszystko do
swojej wersji wydarzeń.”
Na pewno słyszeliście miliony pozytywnych opinii o książce,
ale też setki porównań do innych dzieł literatury współczesnej. Nie będę
oryginalna, ale nie mogę się powstrzymać. Uderzał mnie fakt podobieństw do
serii Rowling. Naprawdę, już od samego początku. Zacznijmy od bohaterów:
zbuntowany i silny Percy, który jako jedyny może zapobiec wojnie, Annabeth ze
swoją niebywałą mądrością i ciapowaty Groover, który w swoich zachowaniach niejednokrotnie
przypomina Rona. Trójka dzieciaków wyruszająca na misję i dzielnie stawiająca
czoła przeciwnościom losu, nawet jeśli boją się ich silniejsi od nich. Mimo że
Percy może przypominać czytelnikowi Harrego, irytował mnie o wiele mniej niż
Potter. Może dlatego, że choć miał buntowniczy charakter, nie odgrywał się na
ludziach, którzy chcieli dla niego dobrze. Może dlatego, że bardziej ufał
ludziom i nie dramatyzował tak bardzo, a raczej skupiał się na tym, co się
wokół niego dzieje, po prostu był bardziej ludzki. Za Harrym jako bohaterem,
nigdy nie przepadałam, a Perseusza polubiłam. Sama konstrukcja fabuły jest
jednak bardzo podobna. I nie linczujcie mnie, kocham Harrego Pottera, był czas
kiedy szukałam książek, które choć trochę by go przypominały, tym samym
sięgnęłam po Zakazaną Magię z Septimusem w roli głównej i choć obie dotyczyły
magii, podobieństw tych było zdecydowane mniej.
Aby nie zdradzać Wam za dużo, powiem tylko: 3 główne
postaci, podział na domy w Obozie Herosów, sam fakt istnienia Obozu Herosów,
złe charaktery i tragedie życiowe – to wszystko jest na kształt serii Rowling.
Niektórzy mówią także o podobieństwach do Igrzysk Śmierci – nie czytałam, więc
nie będę się na ten temat wypowiadać.
„Los Angeles jest
zupełnie inne. Rozpostarte na ogromnej przestrzeni, trudno się w nim poruszać.
Przypomina mi Aresa. Temu miastu nie wystarcza, że jest wielkie – musi jeszcze
to udowadniać, zachowując się głośno, dziwacznie i niezrozumiale.”
Choć te podobieństwa mogą momentami drażnić, a już
szczególnie Potteromaniaka, to myślę, że nie ma sensu się tym zrażać, bo wydaje
mi się, że kolejne części mogą przynieść pewne zmiany, ale o tym pewnie napiszę
po ich przeczytaniu. Mimo wszystko akcja toczy się naprawdę szybko, nie ma
czasu na nudę. Nie jest to jedna z tych pozycji, które skłonią nas do
przemyśleń, czy też przeniosą na wyżyny emocji, ale jest świetna na wieczór,
gdy mamy ochotę po prostu się pośmiać, perfekcyjnie nada się też na podróż.
„Wpływała na mnie
magia Hadesa, zupełnie jak wcześniej Aresa. Pan Umarłych miał we wzroku coś ,
co przypominało mi widziane niegdyś portrety: Napoleona, Hitlera i tych
przywódców-terrorystów, którzy nakazują innym wysadzać się w powietrze. Hades
miał tak samo świdrujące spojrzenie, ten sam rodzaj straszliwej, magnetycznej
charyzmy.”
Powracając do pierwszego spotkania z Rickiem Riordanem, to
mogę polecić tę książkę. Przede wszystkim młodszym osobom – w tej kategorii
przyznałabym książce 9/10. Język powieści, szybka i lekka narracja, sympatyczni
bohaterowie, zabawa z Bogami, która ułatwi ich zapamiętanie i przekonanie się
do mitologii. Przy starszych czytelnikach – dla tych, którym wciąż pasują
książki przygodowe, którzy kochają mitologię grecką i chcą się pośmiać i
bardzo, bardzo lekko spędzić czas. Przy czym, oceniając ją z punktu widzenia
dorosłego człowieka, przyznałabym jej 7/10.
A Wy, co sądzicie o książkach Riordana? Czytaliście, polecacie?
Pozdrawiam serdecznie!
Książka mi się podobała, ale nie zachwyciła. Przede wszystkim bardzo odczuwałam fakt, że jest napisana językiem przeznaczonym głównie dla młodszych czytelników.
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka zachęca mnie do filmu, ale nie chce łamać zasady i pierw chcę przeczytać książkę! Nieco mnie zaskoczyłaś tym porównaniem do Harrego Pottera... Szkoda, że autor nie stworzył nowej paczki przyjaciół o osobliwych cechach. Mimo wszystko sięgnę po tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Daria z book-night
Pierwsze tomy czytałam dobre... 6 lat temu. ;) Później niestety z jakichś przyczyn przerwałam serię. Raczej już do niej nie wrócę, ale wspominam miło. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, febliki
Nie przepadam za fantastyką, za to myślę, że przypadnie do gustu mojej młodszej siostrze, polecę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Czytałam, czytałam. Bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńAż wstyd się przyznać, ale Percy'ego mam jeszcze przed sobą. Jednak myślę, że jak uzbieram więcej pieniędzy to kupię od razu całą serię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://mareandbook.blogspot.com/
Nie czytałam jeszcze, ale tę książkę mam na półce już od kilku miesięcy i nadal nie umiem się za nią zabrać... Jednak wkrótce muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Nigdy nie czytałam Percy'ego i jakoś niezbyt mnie do tego ciągnęło, ale przypadkiem miałam okazje przynajmniej oglądać filmy. Wiem, to nie to samo, ale w jakiś sposób mi się to podobało i może właśnie dlatego kiedyś sięgnę po Percy'ego w wersji papierowej :D.
OdpowiedzUsuńAnnabeth i Groover kojarzą mi się trochę z Ronem i Hermioną z HP z twojego opisu XD haha. I jak tak potrem przeczytałam o tych podobieństwach do HP, o których piszesz to... no, rzeczywiście! Coś w tym może być.
Podejrzewam, że również miałabym trochę niższą ocenę ze względu na wiek. Kiedyś na pewno lepiej by mi się czytało tę książkę, ale... hej, muszę przeczytać, wtedy będę mówić haha :D.
Pozdrawiam i przy okazji zapraszam do nas na konkurs - można wygrać 4 zestawy książkowe.
#SadisticWriter
Och, czytałam całą serię. W autobusie. Jadąc do szkoły, żeby było śmieszniej :P
OdpowiedzUsuńA śmiesznie było, więc pochłonęłam wszystkie książki bardzo szybko. Uwielbiam Riordana za humor!
POCZYTAJ ZE MNĄ!
Dużo o książkach z tej serii czytałam i widziałam, choć nigdy jakoś nie czułam potrzeby, by po nie sięgnąć. Prawdopodobnie dlatego właśnie, że przeznaczone są dla młodszego czytelnika. Może jednak zmienię zdanie i przeczytam przynajmniej pierwszą książkę z serii, żeby poznać bohaterów, których tylu czytelników lubi czy wręcz kocha. Kto wie, jako szybkie, lekkie czytanie na jesienne wieczory może będzie w sam raz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
Bardzo lubię tę serię :). Wciągająca, osadzona w barwnym świecie i z dobrze wykreowanymi bohaterami. To ostatnie zwłaszcza na plus, bo często tego w literaturze młodzieżowej brakuje.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać ale nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Ugh, usunęło mi komentarz ♥ Na razie to jedyna recenzja, którą mogę jakoś skomentować (reszty książek nie kojarzę, a nie lubię pisać dwóch zdań na krzyż).
OdpowiedzUsuńOgólnie to Riordan jest moim mistrzem, jak zaczęłam go czytać w gimnazjum, tak od przeszło siedmiu lat czatuję na jego nowe książki jak typowe Grażyny na karpia z Lidla. Kocham jego przedstawienie bogów, w "Złodzieju Pioruna" może tak tego nie uświadczysz (chociaż cała akcja w Hadesie od Charona do samego władcy Podziemia jest czymś pięknym). Mam słabość do przedstawiania tak potężnych postaci w krzywym zwierciadle, za to samo kocham Kossakowską czy pewną wersję Piekła z Lucyferem Roszpunką. Poza tym nie oszukujmy się, ciężko opisać ich na poważnie po naczytaniu się mitologii. Jedyne, co mu nie wyszło to Annabeth, być może sama się przekonasz. Na początku jest naprawdę w porządku, rany ja nawet kiedyś shipowałam Percabeth *tfu tfu tylko Jercy*, ale potem... Do punktu krytycznego dociera w "Znaku Ateny" gdzie wszystkich dookoła traktuje jak debili i to często nie tak otwarcie, coś jak passive aggresive, bo ona jest córką ATENY i ona wie wszystko NAJLEPIEJ! Poza nią nigdy u wujka Ricka nie narzekam na postacie, większość tworzy w taki sposób, że ciężko nie poczuć do nich chociaż trochę sympatii albo nie przekonać się do nich w trakcie czytania. I nawiązując do akapitu o Rowling - dla mnie Riordan wygrywa, w HP nie lubiłam żadnej z głównych postaci (Huncwoci górą!), poza tym nie mogę przeczytać znowu serii o Potterze bo jest już zbyt infantylna. Z książkami Ricka nie mam tego problemu, Percy jest dla młodszych czytelników, chociaż nadal miło mi się go czyta. Pozostałe serie są za to kierowane do nieco starszych nastolatków i jak zaczęłam swoją przygodę z tymi książkami w gimnazjum, tak siedzę na studiach i tylko czekam na kontynuację "Magnusa Chase'a" (poleciłabym od razu bo to riordanowe złoto ale można sobie zaspoilerować "Olimpijskich Herosów", wyklinam powiązania rodzinne z panną "wiem wszystko najlepiej!"). Poleciłabym tego autora w ciemno, poza tym mam słabość do jego poczucia humoru i wszelkich nawiązań do popkultury w książkach, a on z czasem trochę ich wrzuca.
Lucy z Bookaholic Institute