sobota, 19 sierpnia 2017

#2- Pielgrzym, czyli rzecz o tym, że czasami łatwiej przepłynąć ocean niż pluskać się w wannie.


Dowody to tylko lista materiałów, które udało się zabezpieczyć. A co z tymi, których nie znaleziono? Jak je nazwać?” 



Dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę? Trudno powiedzieć. Chyba po zakończeniu przygód z Sebastianem Bergmanem, bohaterem kryminałów Hjortha i Rosenfeldta, potrzebowałam czegoś, co mogłoby być równie dobre. Tym samym trafiłam na setki pozytywnych opinii o Pielgrzymie i stwierdziłam – czemu by nie spróbować?  W ten sposób rozpoczęłam moją podróż przez dwie kultury, a może raczej dwie, całkowicie odmienne, cywilizacje. Jak się jednak okazuje – nie zawsze tak odmienne, jak nam się wydaje. Podróż przez najróżniejsze kraje i wydarzenia, wojny prawdziwe i te wewnętrzne, których nikt z nas nie chciałby być uczestnikiem. 


Zanim jednak o książce, wypadałoby zapoznać się z jej autorem, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest to jego powieściowy debiut. Terry Hayes, czego dowiadujemy się z notki biograficznej, był dziennikarzem śledczym i scenarzystą filmowym, choć, jak sam twierdzi, książki chciał pisać od zawsze. Później zajmował się pisaniem scenariuszy filmowych i mimo że z ogromną przyjemnością obejrzałabym ekranizację Pielgrzyma, to mam wrażenie, że film nie odda tego wszystkiego, co pokazuje nam książka. Być może, jak sam twierdzi, pisanie scenariuszy pomogło mu w stworzeniu klimatu i całej atmosfery powieści, a z pewnością nauczyło go elementów takich jak budowanie napięcia i dynamiki, która sprawia, że powieść nie może nudzić, w dosłownie żadnym momencie.  Myślę, że możemy z niecierpliwością oczekiwać kolejnej książki Hayes’a, gdyż w wywiadzie, który pojawił się na Portalu Kryminalnym [klik, klik] przyznaje, że nad czymś pracuje. Tam też możecie się dowiedzieć nieco więcej o jego podejściu do życia, jak i do tworzenia. 

„W Koranie można przeczytać, że odebranie jednego życia niszczy cały wszechświat. I oto przed sobą miałem dowód na poparcie tej tezy: dwa tysiące siedemset wszechświatów unicestwionych w kilka chwil. Wszechświatów rodzin, dzieci, przyjaciół.” 

Paznokci, jak zapowiada nam na okładce Graham Masterton, może nie obgryzałam, ale Pielgrzym wciąga od pierwszej strony. Wszystko zaczyna się od znamiennej daty – 11 września 2001 roku, którą pamiętamy chyba wszyscy. Data ta oficjalnie uznawana jest za początek wojny z terroryzmem, choć gdyby przyjrzeć się temu bliżej, należałoby się poważnie zastanowić, kiedy ona się rozpoczęła i co było jej przyczyną. Czy rozpoczęli ja terroryści, czy może jednak baryłki ropy naftowej? Zdanie nieco wyrwane z kontekstu, ale wpisuje się ono również w klimat, który tworzy autor powieści. Książka sama w sobie stanowi mieszankę wybuchową. Naprzemiennie przedstawia nam historie Pielgrzyma, czy może Scotta Murdocha, który zostaje wciągnięty do poprowadzenia kluczowej dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych (i całego świata) sprawy, z historią pewnego mężczyzny, który ma owe bezpieczeństwo zburzyć, oczywiście – w imię wyższych wartości i z pomocą tego, w którego wierzy.  




Ciekawym problemem, który ujawnia nam się stopniowo na łamach książki, jest kwestia informacji. Czy wiedza, jak sądził Alvin Toffler, jest filarem władzy? Pielgrzym, już na pierwszych stronach, okazuje się autorem książki o technikach śledczych, z której z całkowitą skrupulatnością korzysta ktoś, kto popełnia zbrodnię. W mojej głowie migotało pytanie – jak wiele informacji powinniśmy ujawniać, ale też ile wad może posiadać ogólny i banalnie prosty dostęp do wiedzy? Wydawać by się mogło, że jest to zjawisko pozytywne, ale po kolejnych rozdziałach możemy odnieść wrażenie, że być może, powinniśmy bardziej uważać na to, jakie informacje pojawiają się w sieci. A może nawet, na ile taka powieść może stać się inspiracją dla kogoś, kto od lat zastanawia się nad sposobem unicestwienia pewnej części ludzkości. 


„Dziesiątki tysięcy więźniów przeszły przez obozową bramę, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że prawie nikt o nich nie słyszał, bo jest to liczba zbyt mała, by zarejestrowały ją sejsmografy dwudziestowiecznych tragedii. Jeszcze jedna miara postępu, że tak to ujmę.” 

Poza tym, że książka zbudowana jest na spisku, bardzo interesujące są fragmenty dotyczące historii, obserwacje na temat otaczającego nas świata  i kąśliwe komentarze głównego bohatera, które skłaniają również do przemyśleń. Nie tylko na temat problemów ogólnospołecznych, ale również w odniesieniu do relacji międzyludzkich, do miar, którymi powinno się określać bohaterstwo, do dylematów, z jakimi może się spotykać agent wywiadu. Pielgrzym jest wykreowany fantastycznie, ponieważ nie jawi nam się jako człowiek objawiony, morderca bez emocji, człowiek którego całym życiem jest służba Stanom Zjednoczonym. Nie do końca też wierzy w to, że można wyodrębnić strony dobre i złe. Niejednokrotnie staje twarzą w twarz ze swoją przeszłością, od której próbował uciec. Jego rozterki sprawiają, że staje się bardziej realny, a tym samym bardziej ludzki. Możemy go zrozumieć, a dzięki temu też polubić. Kibicować mu chyba musimy, bo w końcu co nam pozostaje? 

„Gdy przyjechałem do stadniny, miałem w sobie wiarę. W rock and rolla, w amerykański sen, w równość wszystkich ludzi.”

I wobec tragedii, jaką prezentuje nam książka, z pewnością wszyscy obywatele USA, a nawet całego świata, będą równi. Wszyscy mogą na niej ucierpieć. Nie jest to zamach dotyczący konkretnej grupy, nie jest wycelowany w świątynie, prezydenta, czy elity zasiadające na Wall Street. Zapowiadana tragedia ma być bardzo demokratyczna, co chyba przede wszystkim potęguje poczucie lęku i zagrożenia. Każdy w jej obliczu staje się potencjalną ofiarą.  

Książka jest też świetnym źródłem cytatów. Ja osobiście uwielbiam takie książki. Dialogi pojawiają się rzadko, ale nie wydają się potrzebne, a gdy już na jakiś się natkniemy, zazwyczaj jest wystarczający i bardzo realistyczny. 

Jeśli chcielibyśmy przyjrzeć się kreacji bohaterów, to jest ona pełnowymiarowa. Doskonale rozumiemy motywy przestępcy, odnajdujemy się w logice Pielgrzyma, ale także czujemy, że bohaterowie poboczni są prawdziwi. Nie są papierowi, nawet jeśli pojawiają się niezwykle rzadko. Nie przedstawia się ich w sposób bezpośredni, ale łatwo wyczuwamy ich cechy charakterystyczne, są takimi ludźmi, jakich mijamy na ulicach, o których wiemy, jesteśmy w stanie sobie ich wyobrazić, gdy jedzą obiad, czy sprzątają w pokoju, bądź też opiekują dzieckiem. 

Co spodobało mi się chyba najbardziej? Autor na końcu rozwiązuje wszystkie zagadki i problemy, które pojawiły się w międzyczasie. Książka nie kończy się w momencie zakończenia wątku głównego. Nie pozostawia nas z niedosytem i milionem pytań kłębiących się w głowie, na zasadzie: A co się stało z Panią z warzywniaka, która ukradła 5 złotych? To co najważniejsze zostaje rozwiązane,  co mnie niezmiernie ucieszyło. 


„Pusty plac budowy stał się czystym płótnem czekającym na farbę albo raczej ekranem, na którym skłonni byliśmy dostrzegać projekcję naszych najgorszych wspomnień.” 

O fabule więcej mówić nie będę, by tak jak dla mnie, każda kolejna strona była dla Was zaskoczeniem. Kiedy tylko zaczniecie czytać – zrozumiecie dlaczego. Książce przyznałabym ocenę  8/10. Nie lubię przyznawać dziesiątek, bo zawsze liczę na to, że coś mnie zaskoczy i tak wgniecie w fotel, że na tę dziesiątkę zasłuży. Dziewiątkę przeznaczam dla tych książek, które sprawiają, że naprawdę nie mogę przestać czytać, co nie znaczy, że ta książka taka nie jest. Po prostu moja ocena jest subiektywna, a ja jednak bardziej lubuję się w kryminałach i zagadkach. 

Komu mogę polecić Pielgrzyma? Chyba spokojnie – wszystkim. Jest tam trochę brutalnych scen, ale mogę zapewnić, że gry komputerowe bywają bardziej brutalne. Każdy, kto lubuje się w sensacjach (dla mnie to mimo wszystko bardziej powieść sensacyjna, niż typowy thriller), miłośnicy kryminałów również znajdą w nim coś dla siebie. 

Zdaje się, że to John Irving […] powiedział, że pisanie scenariusza filmowego jest jak pływanie w wannie, a pisanie powieści jest jak pływanie w oceanie.” 

Te słowa Autor zdecydował się zamieścić w podziękowaniach, a ja na koniec chciałabym powiedzieć – Brawo Hayes! Świetna robota! O wiele lepiej wychodzi Ci poruszanie się po głębokich wodach oceanu, niż chlupanie się w wannie. Choć nie mam większych zastrzeżeń w odniesieniu do filmów, które oglądałam, gdzie tworzył on scenariusz, wydaje mi się, że sukces Pielgrzyma doskonale świadczy o tym, jak bardzo Autor lubi przestrzeń i głębię ;). 

I to już wszystko na dziś! A czy Wy czytaliście Pielgrzyma? Jak Wam się podobał? Jakich wrażeń Wam dostarczył? Do jakich przemyśleń zmusił? A jeśli nie, to może planujecie go przeczytać, bądź też nie jest to Wasz gatunek? 


27 komentarzy:

  1. Witaj,
    jestem Ayash z http://www.sekretny-trop.pl. Twego bloga mam z komentarza pod moim najnowszym postem. Z chęcią zaobserwowałam Twego bloga. Widzę, że dopiero blog młodziutki, więc życzę powodzenia, bo wiem, że trudno wytrwać. Gdyby trzeba było odpowiedzi na jakieś pytania dotyczące np. blogosfery, pytaj. Z chęcią odpowiem.
    Jeśli chodzi o książkę, to może i skuszę się. Zapowiada się na dość intrygującą powieść. Jeśli tylko znajdę w bibliotece, to sięgnę.
    Pozdrawiam,
    Ayash z http://www.sekretny-trop.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! :) Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać i zakotwiczyć się na stałe w blogowym-książkowym świecie :) Ja również zaobserwowałam i chętnie będę do Ciebie zaglądać, pozdrawiam!

      Usuń
  2. Przede wszystkim gratuluję świetnej recenzji! Masz cudownie wciągający styl pisania, przez co opisywana przez Ciebie książka wydaje się jeszcze ciekawsza, niż być może jest w rzeczywistości. Naprawdę jestem pod wrażeniem.

    "Pielgrzyma" nie czytałam, przede wszystkim dlatego, że sensacja nie należy do ulubionych moich gatunków, choć w młodości zaczytywałam się w powieściach tego typu. Ponadto tematyka terroryzmu jest niezwykle przygnębiająca i przy zalewie wiadomości dochodzących ze świata, które wpędzają mnie w depresję, dołożenie sobie jeszcze książką o tej tematyce to już dla mnie za wiele. Po przeczytaniu Twoich przemyśleń uważam, że prawdopodobnie spodobałby mi się styl pisania Hayesa, bo im jestem starsza, tym bardziej doceniam prozę przerywaną dialogami, a nie na odwrót. Równie ważni są bohaterowie, jak wynika z Twojego opisu ciekawi i wielowymiarowi.

    Nie wiem, w którą stronę pójdzie świat, ale jeśli kiedyś będę mogła przeczytać tę książkę na spokojnie, z chłodnym spojrzeniem i bez całego tego balastu emocjonalnego, na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa! W moim przypadku z sensacją to było jedne z pierwszych spotkań. Ale całkowicie rozumiem też Twoje obawy, ta książka, choć jest fikcją, potrafi zasiać w człowieku niepewność i obawy, więc z pewnością w obecnej sytuacji politycznej, mogłaby wzmóc poczucie niepokoju. Miejmy nadzieję, że świat pójdzie w lepszą stronę i być może kiedyś ze spokojną głową, będziesz mogła sięgnąć po tę książkę, choć skoro nie przepadasz za tym gatunkiem, to przecież lepiej poczytać to, co się lubi! Tyle książek na tym świecie, że i tak wszystkich nie przeczytamy :D

      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  3. Przepiękna recenzja. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Wiesz, to ważne. Wielu blogerów zabiera się za pisanie, a nie ma pojęcia o interpunkcji.
    O książce nie słyszałam, tytuł jedynie skojarzył mi się z "Pielgrzymem" Paula Coelho. Tego również nie czytałam, ale mam nadzieję, że nadrobię. TO nie są moje ulubione klimaty, lecz może książka ta trafi w moje ręce.
    Pozdrawiam,
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Miło usłyszeć taką pozytywną opinię :) Za Coelho nie przepadam, ale kojarzę tę książkę. Jego autorstwa podobała mi się przede wszystkim "Weronika postanawia umrzeć" - czytałam ją sto lat temu i to kilka razy :D.
      Książka jest naprawdę fajnie napisana, więc jeśli chciałabyś kiedyś sięgnąć po coś sensacyjnego, to zdecydowanie jest godna polecenia :)

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Nie słyszałam o tej książce, ale wiem już, że muszę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to czekam na recenzję i trzymam kciuki, żeby Ci się spodobała :)

      Usuń
  5. Słyszałam o tej książce jedna z booktuberek bardzo się nią zachwycała. Nie wiem czy jest to coś dla mnie, ale myślę, że kiedyś na pewno przeczytam.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach.
    Jezuniu jaki masz śliczny szablon! I zdjęcia awh, a te karteczki haha moja krew!
    Super recenzja! Zostaję na dłużej. <3
    Buziaki,
    StormWind z bloga https://cudowneksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mi też szablon się bardzo spodobał :**
      Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
  7. Nie czytałam tej książki, ale Twoja recenzja bardzo zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuję się zaintrygowana. Myślę, że niedługo po nią sięgnę :)

    Ps. Bardzo ładny blog. Na pewno będę tutaj zaglądać.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam, nie mam zdania :D Podziwiam za tak długiego posta! Pewnie był bardzo czasochłonny ale opłacało się! Obserwuję Cię i liczę na rewanż! ♥

    nowy post-Olga Blog
    poklikasz? ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle pozytywnych opinii, a książka nadal przede mną! :)
    Postaram się wkrótce przeczytać.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też długo się wzbraniałam. Czasem jak coś jest superhiper popularne, tym większe mam opory, by po to sięgnąć. Szczególnie przy tak opasłej pozycji. Myślę jednak,że tutaj nie są one przesadzone i mogę z czystym sercem polecić, o ile gustujesz w tego typu książkach oczywiście :)

      Usuń
  11. Bardziej niż książka, moją uwagę przyciągnął Piękny zeszyt! :D Lektura jednak zapowiada się kusząco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zeszyty z biedronki zawsze kradną moje serce :D

      Usuń
  12. Już słyszałam dobre opinie o tej pozycji, ale jakoś nie potrafię się przemóc i ją przeczytać... Recenzja wspaniała, aż zostanę dłużej na blogu :)
    Pozdrawiam, Daria z book-night

    OdpowiedzUsuń
  13. Miło wspominam książkę, mimo, że nieźle mnie wymęczyła. Jak dla mnie mogłaby być troszkę skrócona :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć mnie nie wymęczyła, to mogę się trochę z Tobą zgodzić. Mam wrażenie, że pod koniec, gdy już wszystko było wiadomo, zabrakło jakiegoś mega wielkiego BUM, wtedy przyjemniej by się zapamiętało końcówkę książki :D

      Usuń
  14. Pielgrzyma mam na półce chyba już od ponad roku, bardzo chciałam go przeczytać, bo zachwala go cały czas Słomka z yt ;) Niestety, wyszło tak, że zaczęłam kilka stron, potem jakoś musiałam odłożyć i leży... leży... leży... Na początku wakacji powiedziałam sobie, że teraz na pewno przeczytam, a tu proszę, wrzesień puka mi do drzwi, a ja nieprzygotowana :P Ale na szczęście dla studenciaka - to października muszę się obawiać :D Czuję, że po Twojej recenzji będę mieć większą motywację, aby sięgnąć po to tomiszcze, albowiem była ona świetna!

    Pozdrawiam cieplutko ♥
    febliki

    OdpowiedzUsuń
  15. Od jakiegoś czasu czytam niemalże wszystkie gatunki.
    "Pielgrzym" brzmi bardzo zachęcająco, wcześniej jeszcze nie słyszałem o tej książce. Mam nadzieję znaleźć kiedyś czas, aby ją przeczytać.

    /Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Leży na półce i łypie na mnie groźnym okiem, ale po Twojej recenzji chyba szybciej się za nią zabiorę ;)
    Pozdrawiam
    http://ksiegozbiorczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za dotrwanie do końca!
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie znak w komentarzu, wyrazisz swoją opinię, podzielisz się i zaakcentujesz swoją obecność.
Chętnie zajrzę do Ciebie :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia