„Ludzie w metrze
spali. Spali zawsze. Szczególnie w dni powszednie. Wyłączali się, zamykali oczy
i pozwalali, by codzienna podróż zmieniała się w pozbawioną snów
międzyprzestrzeń nicości z czerwoną albo niebieską kreską na mapie metra,
będącą niemym łącznikiem między pracą a wolnością.”
Wybawiciel to kolejna książka Nesbo, po którą sięgnęłam. Wiem,
wiem, że powoli zaczynam być monotematyczna, ale kiedy trafi się na coś
naprawdę dobrego, to trudno jest to odstawić, a Nesbo znowu wciąga jak
narkotyk.
Ścisła fabuła książki rozpoczyna się, gdy podczas
charytatywnego koncertu, odbywającego się w iście świątecznej atmosferze, ginie
człowiek, członek Armii Zbawienia, sympatyczny, aczkolwiek specyficzny i mający,
mimo wszystko, swoje za uszami. Do tego dochodzą problemy z identyfikacją mordercy,
który bardzo skutecznie zaciera za sobą ślady. Książka przenosi nas do innego świata. Z jednej strony będzie to świat
Armii Zbawienia, czyli organizacji silnie zhierarchizowanej, w której nie
brakuje problemów i zjawisk, których nikt wewnątrz struktury nie chce widzieć.
To świat, który trochę jak sekta, usiłuje święcie wierzyć w swoją
nieskazitelność, a każde najmniejsze odstępstwo od ustalonych norm, gdy zostaje
wykryte, traktowane jest jako zdrada. Zresztą warto zauważyć że już pierwsze
strony książki wskazują nam, że w Armii znajdują się ludzie, którzy z pewnością
nie powinni do niej należeć, a także, że funkcjonowanie w ramach tego typu
społeczności, okupione może być niemałym cierpieniem. Spotykamy się też ze zgoła
odmienną rzeczywistością – ludzi, którzy stracili sens życia i na ulicach Oslo
usiłują go odnaleźć w narkotykach. W tym idealnym krajobrazie przetaczamy się
przez problemy, które nie ominęły nawet tak rozwiniętego kraju, jakim jest
Norwegia. Widzimy, że i tam ludzie tracą nadzieję na lepsze jutro.
„Najpierw intuicja,
potem fakty. Ponieważ intuicja to również fakty. To wszystkie te informacje,
które przekazuje miejsce zbrodni, ale mózg chwilowo nie potrafi ich nazwać.”
Książka oczywiście należy do gatunku powieści kryminalnych,
jednak, w odróżnieniu od poprzednich części, można ją również uznać jako
powieść sensacyjną. Sama konstrukcja narracji nieco przypominała budowę
Pielgrzyma. Równocześnie zapoznajemy się z perspektywą śledczych, jak i z samym
mordercą. Poznajemy może nie tyle jego motywy, ile jego sposób myślenia.
Dowiadujemy się jaki jest jego plan, śledzimy każdy kolejny krok. Jest to
całkiem dobrze zrównoważone, dzięki czemu właśnie powieść czyta się dość szybko
i nietrudno jest wgryźć się w fabułę. Jak wiecie bardzo lubię styl pisania
Nesbo, język, jakim się posługuje oraz precyzyjną budowę klimatu, w związku z czym
w tym zakresie niewiele się zmieniło, dalej jestem oczarowana.
„Mam problemy z religią,
która mówi, że wiara sama w sobie zapewnia bilet wstępu do nieba. Czyli z tym,
że ideałem ma być zdolność takiego zmanipulowania własnego rozumu, żeby
zaakceptował coś, czego nie akceptuje. To ten sam model podporządkowania intelektualnego,
którym od zarania dziejów posługiwały się dyktatury. Idea wyższego rozumu, na
którego istnienie nie wymaga się dowodów.”
To, co u Nesbo cenię najbardziej, to wchodzenie w zakamarki
ludzkiej psychiki i pokazywanie, że nie wszystko jest zero-jedynkowe. Tragedia
ludzka może być jednocześnie wybawieniem, śmierć może być narodzinami, a to co
błyszczy może być tak naprawdę polakierowanym kawałkiem spróchniałego drewna. Nie
chodzi tu tylko o narkotyki. Tłem akcji jest krajobraz, który zobrazowany jest
czytelnikowi, jako miejsce bez ucieczki. Gdy przedzierałam się przez kolejne strony
było coraz bardziej szaro i ciężko. Naprawdę człowiek wyobraża sobie tę
desperację tkwiącą w oczach mężczyzn, którzy swoje miejsce znaleźli w
opuszczonych magazynach, czy między kontenerami na odpady. Kobiet, które straciły
nadzieję, że kiedykolwiek uwolnią się od swoich oprawców, nawet jeśli to one same
po cichu się zabijają. Przez opisy przedziera rozpacz i żal wobec świata. Pokazuje
nam się też, że każdy człowiek coś ukrywa. Każdy może okazać się zupełnie inny
niż nam się wydaje. Nikt nie jest nieskazitelnie czysty, ale też mało jest
ludzi bezapelacyjnie złych.
„Oczywiste było, że
chłopak jest zakochany. Nadłożył drogi, jadąc najpierw tutaj, byle tylko bodaj
przez kilka minut zostać z Martine sam na sam. Porozmawiać z nią. Uzyskać tę
ciszę i spokój niezbędne do tego, by coś przekazać, zademonstrować kim jest,
rozebrać duszę do naga, odkryć samego siebie i wszystko to, co przynależne
młodości (…). Wszystko to w nadziei na życzliwe słowo, uścisk, pocałunek, zanim
ona wysiądzie.”
Autor znów postawił na brutalne opisy. Jak już mówiłam cenię
sobie surowość skandynawskich powieści, jednak myślę, że co niektórych może to
odrzucać, choć to chyba często występujące zjawisko w kryminałach. Podobnie jak
w Karaluchach nie oszczędza czytelnika. Zbrodnie i ból są bardzo obrazowe,
miałam wrażenie, że krew przelewa mi się przez kolejne strony, choć tak
naprawdę nie było jej tak dużo.
Za co jeszcze kocham skandynawskich śledczych? To chyba
oczywiste! Sceny erotyczne. O ile nie umiem przedzierać się przez nie, gdy
występują w romansach, a powieści erotyczne zazwyczaj działają na mnie źle, to
sceny, w których głównym bohaterem jest Hole, uważam za mistrzostwo świata.
Seks jest surowy, odarty z tej romantycznej otoczki, zjawia się nagle, ale
logiczne jest, że wszyscy ludzie mają swoje potrzeby w tym aspekcie. Bardzo
podobnie odnosiłam się do tego typu scen również w serii z Sebastianem Bergmanem,
bo mimo całej surowości – ma to swój urok. Czuć w tym różne emocje towarzyszące
bohaterom, motywacje. Nawet jeśli ma mieć to formę mechanicznego zaspokojenia
swoich własnych potrzeb, to nie odbywa się to bez towarzyszącego takim
sytuacjom napięcia.
„Przecież jestem
niewinny. My, uprzywilejowani, zawsze jesteśmy niewinni, tyle chyba już
zrozumiałeś. Zawsze mamy czyste sumienie, ponieważ stać nas na kupowanie
sumienia innych. Tych, których przeznaczeniem jest nam służyć. Takie jest prawo
natury.”
Jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki, zakończenie, wielki
finał – nie wiem jak się do niego ustosunkować. Nie to, że krytykuję, ale
czytałam tę książkę bardziej w kategorii powieści sensacyjnej. Oczywiście nie
mogło zabraknąć dramatów, zwrotów akcji, posunięć na granicy prawa. Nie byłam
też w stanie jej odłożyć, gdy wyjaśnienie było niemalże na wyciągnięcie ręki.
Pozostawiła mnie w stanie głębokiego efektu „wow”. Nie było to zakończenie typowe
dla kryminałów. Z takimi spotykamy się raczej właśnie w sensacjach.
Jeśli chodzi o życie prywatne bohaterów – Nesbo znów
zaspokoił moje oczekiwania. Nie tylko nadal poznajemy Harrego, dowiadujemy się
także wiele o różnych pobocznych wątkach, co mi bardzo odpowiada.
„Miłosierdzie.
Dzielenie się i pomaganie bliźniemu. Biblia mówi niemal wyłącznie o tym. Tak
naprawdę trzeba cholernie długo szukać, żeby znaleźć coś o seksie przedmałżeńskim,
o aborcji, o homoseksualizmie i prawie kobiet do przemawiania na
zgromadzeniach.”
Komu poleciłabym tę książkę? Na pewno czytelnikom kryminałów.
Tym, którzy lubią Autora chyba nie trzeba jej rekomendować. Ale w tym wypadku
zachęciłabym do niej także ludzi, którzy czytują sensacje, bo jak na moje oko,
ta pozycja ma to „coś” w sobie. Raczej odradzałabym ludziom wrażliwym na barwne
opisy morderstw, bo część scen dość mocno wgniata pod tym kątem w fotel. Książce
przyznaję 8/10 punktów i właśnie przedzieram się przez Pierwszy Śnieg, choć
brak czasu dość mocno mi to utrudnia.
A jak Wam mija październik pod względem czytelniczym? Czytaliście
Wybawiciela? Jaka jest Wasza opinia na temat tej książki?
Buziaki!
Świetna recenzja i klimatyczne zdjęcia! Książkę mam w planach przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOd tego Autora czytałam tylko jedną książkę, która bardzo mi się spodobała, a mianowicie chodzi mi o "Syn". Serdecznie ją polecam.
OdpowiedzUsuńCo do tego miesiąca to opornie idzie mi czytanie. Szkoda pisać.
Pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Jak zwykle świetna recenzja ;) Nesbo cały czas mnie kusi, jednak nie wiem kiedy W KOŃCU nadejdzie jego czas ;)
OdpowiedzUsuńCytat o sumieniu i niewinności świetny, właśnie za tego typu spostrzeżenia, niby oczywiste, a jak głębokie, można pokochać twórczość takiego czy innego pisarza. Chyba muszę sięgnąć raz jeszcze po Nesbo i przypomnieć sobie, jak odbierałam jego język i sposób prowadzenia akcji.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak, jak ty - erotyków i seksu w romansach nie lubię, bo jest w nich niejako celem samym w sobie, natomiast w książkach zupełnie innych gatunków jest jakoś tak bardziej wypełniony uczuciami, ale takimi prawdziwymi, przyziemnymi, które łatwiej nam przyjąć i zrozumieć.
Dzięki za świetną recenzję!
Pozdrawiam cieplutko:)
Ania
Wstyd sie przyznac, ale nie czytalam jeszcze nic od Nesbo, choc od dawna mam ochote :(
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze i jedyne jak dotąd spotkanie z Nesbo nie było zbyt udane. Bardzo mnie zainteresował ten autor i sięgnęłam po „Krew na sniegu”. I niestety - zawiodłam się. Jakoś nie mogłam wgryźć się w opowieść, nie zrozumiałam do końca co autor miał na myśli i tak... skończyła się moja przygoda. Ale może kiedyś jeszcze wrócę do Nesbo
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji jak i interesujących zwiastunach "Pierwszego śniegu" chyba dam szanse Nesbo, tym bardziej że po ostatnio czytanych "Ubezwłasnogłowionych", pod względem makabry mało co powinno mnie zaskoczyć :P Gratulueje ciekawej, wyczerpującej recenzji i świetnych zdjęć :)
OdpowiedzUsuńKsięgozbiór
http://ksiegozbiorczyta.blogspot.com/
Czeka cierpliwie w kolejce razem z kilkoma poprzednimi;) muszę się w końcu za nie wziąć!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
korczireads.blogspot.com
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Autora, planuję nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga!! :)
Pozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
Zdecydowanie muszę zapoznać się z tym autorem, bo wszyscy strasznie chwalą jego książki. Jestem ciekawa czy i mnie się spodoba, a podejrzewam, że tak, ponieważ uwielbiam wszelkiej maści kryminały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;*
martynapiorowieczne.blogspot.com
Bardzo ulubiłam sobie tą pozycję, ale tylko do momentu , dopóki nie przeczytałam Pancernego Serca. Nesbo wymiata i ja nie mam co mówić więcej :). POLECAM Jego książki, bo to kawał dobrego skandynawskiego kryminału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paulina :):)
Książka wydaje się być ciekawa. Być może ją przeczytam ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Przeczytałam tylko jedną książkę tego autora i ilość opisów w niej zawarta mnie przeraziła :(
OdpowiedzUsuńW niej zawartych* miało być :D
UsuńJa dopiero zamierzam zacząć przygodę z kryminałami tego autora:) Póki co mam "Krew na śniegu" i jak tylko skończę "Dobra matkę" Rogali to się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero planuję zapoznanie się z tym autorem, zatem wszystko przede mną
OdpowiedzUsuńJestem właśnie przed Wybawicielem i ubolewam, bo Pierwszy śnieg w kinach, a ja jestem do tyłu z książkami :C
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To Read Or Not To Read
Bardzo mi wstyd, bo wciąż nie przeczytałam żadnej książki autora. Zbyt wiele dobrych powieści, ciężko niestety przeczytać wszystkie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały i aż wstyd, że jeszcze nie przeczytałam nic z twórczości Nesbo :(
OdpowiedzUsuńMuszę to szybko nadrobić, bo jestem bardzo ciekawa jakie będą moje wrażenia po książkach tego autora :D
Buziaki! ;* Dolina Książek
Jeszcze nie przeczytałem żadnej ksiązki Nesbo ;o :O,
OdpowiedzUsuńAle na półce już czeka chyba 1 dwa tomy ;)
Pozdrawiam
https://bartoszczyta.blogspot.co.uk/
Bardzo lubię kryminały i w ogóle nie wiem, dlaczego jeszcze do tej pory nie sięgnęłam po twórczość tego autora :)
OdpowiedzUsuńChyba nie powinnam się do tego publicznie przyznawać, ale ... nie czytałam jeszcze ani jednej książki Jo Nesbo. A wnioskując po recenzji warto, chyba pora wreszcie to zmienić!
OdpowiedzUsuńDobrego dnia ;*
BookPleasure
uwielbiam Jo Nesbo, do tej pozycji też się dokopie :-)
OdpowiedzUsuń