Książkę kupiłam pod wpływem emocji. Albo raczej na zasadzie –
o leży książka, wezmę, nikt nie zauważy. Schowam w wózku, między chlebem a
serem, ukryję pod makaronem, pójdzie gładko, będzie przyjemnie. Jak widać na
zdjęciach – książka trochę ze mną przeszła (ja z nią też, ładnie mi się
odwdzięczyła za zwiedzanie plaż i parków!). Ciągle jakoś siedziała mi w tyle
głowy, fabuła wydawała się ciekawa, kryminał obyczajowy to coś co lubię, w
końcu zawsze wypatruję życia prywatnego bohaterów i czekam na nie z
niecierpliwością. Wydawałoby się – jak znalazł.
Kiedy zaczęłam czytać, nastawiłam się, by się nie nastawiać,
by się niczego nie spodziewać i nie mieć wysokich oczekiwań. W końcu książka ma
być lekka, przyjemna, typowo podróżna, taka do autobusu i poczytania w przerwie
na „lunch”.
„Ludzie mówią, że nie
ma sensu denerwować się tym, na co nie ma się wpływu. Zwykle sprzeciwiałam się
temu, ale to było zanim u mojej matki zdiagnozowano raka, zanim patrzyłam
bezradnie jak choroba odbiera jej siły, uśmiech, w końcu życie, zanim mój
ojciec umarł na rozległy zawał, parę tygodni po tym jak pomyślnie przeszedł
badania kontrolne. Zanim tamten człowiek znalazł mnie w kępie słodko pachnących
krzaków i odarł z ubrania, godności i resztek wewnętrznego spokoju.
Przekonanie, że panujemy nad swoim losem – teraz już to wiem – jest w najlepszym
razie nieszkodliwym złudzeniem, a w najgorszym podstępem, prowadzącym do
katastrofy.”
Na pierwszym planie książki ukazuje się nam pani detektyw –
Bailey Carpenter. Kobieta ta zostaje brutalnie zgwałcona podczas wykonywania
swojej pracy i traci grunt pod nogami. Przeżywa coś, co można by określić
traumą, czy też zespołem stresu pourazowego. Z brutalnego gwałtu pamięta
niewiele, może poza czarnymi butami firmy Nike i głosem gwałciciela chrypiącym „powiedz,
że mnie kochasz.”. Bailey Carpenter ma też dość skomplikowaną sytuację w życiu
prywatnym – zarówno jeśli chodzi o rodzinę, jak i w sferze miłosnej. Jak
wiadomo sprawy spadkowe, w których gra toczy się o wielkie pieniądze, zwykle
sprawiają, że okazuje się, że mamy rodzinę większą, niż mogłoby się wydawać.
Bailey
i Heath są rodzeństwem. Ich ojciec, władający sporą fortuną,
postanawia całe pieniądze zapisać swoim ukochanym dzieciom. Sęk w tym, że ze
wszystkich, tymi ukochanymi jest tylko ta dwójka. Ich przyrodnie rodzeństwo
postanawia założyć sprawę w sądzie i walczyć o spadek. Do tego wszystkiego
Heath jest niezbyt odpowiedzialnym młodym człowiekiem. Oczekuje wielkiej
kariery w showbiznesie, jara trawkę i znika na wiele tygodni, podczas gdy jego
siostra próbuje radzić sobie ze swoim życiem. Na pomoc przychodzi jej Claire –
przyrodnia siostra Bailey oraz jej córka. Dzięki nim główna bohaterka uczy się
na nowo radzić sobie z życiem. Jednocześnie poszukuje oprawcy, gdyż nigdy nie
będzie czuła się całkowicie bezpieczna, dopóki on pozostanie na wolności.
„Heath miał tendencje
do znikania, często na kilka dni, zwykle w gęstej chmurze marihuanowego dymu.”
Zarys fabuły wciąż brzmi całkiem interesująco, choć właśnie
jak na kryminał, który czyta się w ramach rozrywki i chwilowego oderwania się
od rzeczywistości. Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele, bo domyślam się, że część
z Was ma tę książkę na półce i czeka ona na swoją szansę. Przez większość
książki jednak akcja toczy się ślimaczym tempem. Owszem, myślę że sama sytuacja
wymagała wprowadzenia w ciężki klimat traumy, jednak może to zniechęcać. Mnie
nie odstraszyło tak bardzo, choć przydałoby się, by między wierszami więcej
rzeczy układało się w całość.
Bailey jest typową bogatą dziewczyną, wychowaną w
cukierkowych warunkach. Podobnie jest z Heathem – dużym chłopcem, Piotrusiem
Panem, biegnącym za marzeniami. Claire natomiast jest ich przeciwieństwem.
Przez to, że musiała zmagać się z brakiem funduszy, twardo stoi na nogach i
mierzy się z rzeczywistością każdego dnia. Porządna, dobrze zorganizowana,
samotnie wychowująca córkę realistka. Najciekawsza w tej fabule mimo wszystko
wydaje się właśnie córka Claire – Jade. Zbuntowana nastolatka, której charakter
i zachowania mimo wszystko świadczą o rozsądku i inteligencji. Niestety, fabuła
się delikatnie mówiąc sypie. Tego, co napisałam w opisie książki, dowiadujemy
się już na pierwszych 20 stronach, a potem nie uzupełniamy tej wiedzy za
bardzo. Bailey boi się mężczyzn i kontakt z nimi sprawia jej trudność, co jest zrozumiałe. Zaczyna ona identyfikować niemalże każdego mężczyznę w średnim
wieku jako możliwego gwałciciela. Policja niekoniecznie jest
zainteresowana sprawą, więc tak naprawdę nikt nie może jej pomóc.
„Nie zwariowałam. Nie
wszyscy mężczyźni są nieodpowiedzialnymi kłamcami. Nie biją swoich dziewczyn.
Nie kłamią, że nie sypiają ze swoimi żonami, nie organizują narkotykowych orgii
w sypialni zmarłego ojca. Nie wszyscy są gwałcicielami. A ja nie zwariowałam.”
Narracja jest pierwszoosobowa, ale nie przeszkadza to w
odbiorze książki. Taki był zamysł i to szanuję. Nie jest moim zdaniem ani
wybitnie dobra, ani też zła. Jest prowadzona w sposób normalny, nie mam tu
chyba nic do zarzucenia. Z pewnością nie jest też ona źródłem inspirujących
cytatów, ciętych ripost, czy głębokich przemyśleń nad życiem, do czego
przyzwyczaili mnie inni pisarze, ale jednocześnie, w moim odczuciu, nie powinno to stanowić podstawy do oceny
powieści kryminalnej. Cytaty, które tu przedstawiłam, to niestety wszystkie
jakie mnie zainteresowały i jakie udało mi się wyłapać w całej powieści.
Książka jest po prostu mocno średnia. Pasowałoby tu
określenie supermarketowa, gdyby nie fakt, że w dzisiejszych czasach w
marketach można dostać prawdziwe perełki i do tego jeszcze pachnące nowością.
Średnio zaskakująca, a zakończenie wydaje się być trochę wyjęte z kontekstu. To
znaczy nie powiem, żeby nie było pewnego rodzaju niespodzianką, ale nie tym
rodzajem niespodzianki, który w kryminałach kochamy. Mam wrażenie, że efekt
idealny powinien przybierać formę „zrozumienia”. To znaczy, że nagle, gdy
dowiadujemy się kto za czym stoi, wszystkie wcześniej podane elementy układanki
powinny magicznie złożyć się w całość, tak, by nasz mózg nagle pojął wszystkie
wskazówki i zrozumiał. Tutaj efekt zaskoczenia, był typową niespodzianką na zasadzie
– aha, ok, a dlaczego tak? I do tego nikt nie podał odpowiedzi na to pytanie.
Autorka nie raczyła wyjaśnić. Pozostałam z niesmakiem braku motywu, z
poczuciem, że główna bohaterka nie była w stanie używać swoich szarych komórek,
jak dorosła kobieta, ani słuchać rad tych, którzy chcieli jej coś uzmysłowić.
Szczerze, może powinno się tę książkę oceniać, jako
obyczajówkę, ale wtedy i tak czegoś jej brakuje. Może właśnie tej bliskości z
bohaterami. Jako kryminał natomiast pozostawia nas z brzęczącym w głowie
pytaniem: dlaczego? I choć mogę znaleźć sobie milion wyjaśnień, to te
wyjaśnienia przeczą wówczas inteligencji, jak i instynktowi głównej bohaterki. W którejkolwiek kategorii bym jej nie ulokowała, zasługuje
chyba jedynie na ocenę 5/10.
A Wy? Czytaliście "Zawsze ktoś patrzy"? A może inne pozycje tej Autorki? Co sądzicie?
Pozdrawiam Was serdecznie!
Szkoda, że tak mało rzeczy tutaj faktycznie inspiruje. Książka zapowiadała się tak dobrze...
OdpowiedzUsuńCzytając recenzję cały czas miałam ochotę zapytać, czy to jednak obyczajowka nie bardziej niż kryminał, ale w przedostatnim akapicie odpowiedziałaś na to niezadane pytanie. Jest to trochę irytujące, gdy autor sam do końca nie wie, jakiego gatunku książkę pisze, a takie odniosłam wrażenie po przeczytaniu Twojej opinii. Szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Ania
Pozycja supermarketowa...no no rewelacyjnie brzmi :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze super recenzja!
Na mnie czekają jeszcze "Morderstwa w Shadow Creek", ale w sumie poczekają sobie jeszcze dłuuugo, bo wielkiego WOW po "Zawsze ktoś patrzy" nie poczułam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
korczireads.blogspot.com
Sama nie wiem. Póki co nie mam w planach ten książki.
OdpowiedzUsuńmam w planach książki tej autorki. Bo opinie o książkach są tak różne, że czuje potrzebę wyrobienia sobie własnej opinii na ich temat. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paulina z linekwksiazkach.blogspot.com
Wydawać by się mogło, że książka będzie bardzo wciągająca a tu zonk. Nie ma w niej nic zachęcającego do sięgnięcia, niestety...
OdpowiedzUsuńSkąd masz te śliczne cottonki??
kurcze, nie mogę znaleźć sklepu, w którym je zamówiłam, ale był to jakiś mało znany sklep internetowy oferujący różne dekoracje kreatywne i materiały :D
Usuńjak mi wpadnie w oko jaki, to podeślę link! :)
Dzięki :)
UsuńMi chyba trochę bardziej się podobała, ale faktycznie nie jest to jakaś bardzo dobra książka. Co do zakończenia, 'kto' za tym wszystkim stał. Zdziwiłam się, bo nie domyślałam się, no ale nie zadowoliło mnie ono do końca, chyba tak jak Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale tym razem książka nie dla mnie. Nie lubię takich niesklasyfikowanych książek, niby jedno, ale drugie. Kryminał to kryminał. Koniec :)
OdpowiedzUsuńCiekawa fabuła przyznaję, ale miło to chyba nie dam rady jej wcisnąć. Ostatnio mam taki nawał książek na już, że sama nie wiem w co ręcę włożyć ;(
OdpowiedzUsuńA ja lubię styl autorki, dobrze mi się ją czyta :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie. Lubię kryminały, ale z szybką akcją i bez jakichś takich większych romansów :D
OdpowiedzUsuńMi się nie podoba styl pisania tej autorki :) taki toporny mi się wydaje :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie sięgnęłam po książkę tej autorki, ale wydaje mi się po twoim opisie, że nie jest dla mnie:)
OdpowiedzUsuńNiestety to nie jest pozycja dla mnie :(
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki i póki co odpuszczam sobie jej pozycje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Hmm Twój niesmak i cała opinia mnie nie zachęcają, więc na razie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki... niestety chroniczny brak czasu ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdzie się nie natknąłem na ten tytuł ani na nazwisko autorki. Ale z pewnością przypiszę te fakty, które tu opisujesz, do książki, aby wiedzieć, "co to za jedna", jak gdzieś ją zobaczę. :D
OdpowiedzUsuńPrzesyłam jeżowe pozdrowienia
Nikodem z Zaczytanych Jeży
Nie lubię takich wyciągniętych nie wiadomo skąd zakończeń. Fajnie, że coś zaskakuje, ale musi mieć to logiczne uzasadnienie w fabule, czytelnik powinien mieć przynajmniej teoretyczną szansę, by rozgryźć zagadkę. Autorka gdzieś tam co jakiś czas przewija mi się przed oczami i może kiedyś się z nią spotkam, ale raczej nie w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać że czytasz książki dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuń